Relacja z koncertu (3.10.2013)

Wszystko zaczęło się od tweeta K., że jedzie na koncert chłopców do Berlina. Gdy go zobaczyłam byłam w szoku ponieważ nic nie słyszałam o tym, że chłopcy będą tak blisko. Już gdy w czerwcu dowiedziałam się, że będę miała do nich tak blisko chciałam wyruszyć razem z P. w niezapomnianą podróż, jednak niestety nie wyszło. Pamiętając nadal te uczucie towarzyszące mi tamtym razem postanowiłam odpisać do K. i tak w trakcie rozmowy dowiedziałam się, że koncert będzie darmowy. Jeszcze lepszą informacja dla mnie było to, że K. może jechać samochodem i jeżeli tylko chcę mogę zabrać się z Nią. Nawet nie wiecie co wtedy czułam... Wszystko wydawało się takie nie realne tym bardziej, że nadal nigdzie nie mogłam znaleźć info o koncercie. Na drugi dzień dostałam informacje od P., że nigdzie sama nie jadę i na szczęście w samochodzie znalazło się dla Niej jeszcze wolne miejsce. Codziennie przeżywałam wielką huśtawkę nastrojów,  ponieważ nadal nie miałam potwierdzenia koncertu. Gdy K. przesłała mi ten plakat myślałam, że się popłaczę... Naprawdę jechałam na ich koncert.


Ustaliłyśmy z dziewczynami, że skoro już jedziemy do Berlina to musimy zawitać również na lotnisko skoro jest możliwość spotkania ich oko w oko. K. uruchomiła swoje znajomości by dowiedzieć się na którym lotnisku chłopcy będą lądować, lecz niestety nikt nic nie wiedział. Parę dni przed koncertem dołączyła do Nas M. Musze dodać, że wszystkie jesteśmy z różnych krańców Polski i sam fakt, że wszystkie razem miałyśmy jechać na ten koncert był niewiarygodny. K. przed samym koncertem oddała samochód do mechanika, co wydawało się bardzo mądrym posunięciem, lecz niestety przed samym wyjazdem miałyśmy bardzo dużo stresu z tym związanego. Dzień przed wyjazdem K.dała mi znać, że jest wściekła ponieważ pan mechanik nie potrafi zrozumieć, że potrzebuje Ona samochód już na jutro. Planowo ja i P. miałyśmy wyjechać pociągiem do Poznania (gdzie miałyśmy się spotkać) o 9 rano, ale K. miała mieć samochód koło godziny 12, więc stwierdziłyśmy, że wyjedziemy dopiero po 16. Co okazało się bardzo dobrym rozwiązaniem ponieważ M. miała czas by spokojnie dojechać do K.. M. rozpoczęła swoją podróż już o 5 rano. Około godziny 12 zadzwoniła do mnie K. ze złą wiadomością, nie mogła się dogadać z mechanikiem. Nasz wyjazd zawisł na włosku... Znów z nieograniczonej radości popadłam w rozpacz, ale nie poddawałam się i nadal szykowałam się do wyjazdu. K. miała dać mi znać gdy już będzie miała samochód. Zbliżała się pora mojego wyjścia do P. a nadal nie otrzymałam żadnej konkretnej informacji. Wychodziłam z domu ze łzami w oczach. U P. panował jeden wielki popłoch, ponieważ Ona dopiero co spłukała farbę z włosów. Przed samym wyjściem, czyli jakieś 20 min przed odjazdem pociągu zadzwoniłam jeszcze do K.. Co prawda telefon był związany ze śpiworem, ale dowiedziałam się, że nie mamy co się martwić, ponieważ samochód będzie na pewno dziś odebrany od mechanika. Kupując bilety już miałyśmy uśmiechy na buziach. To naprawdę się działo... Przez całą podróż czekałyśmy na informację od dziewczyn czy mają już samochód. Zbliżała się godzina 18, zaraz zamykali warsztat, a My nadal nic nie wiedziałyśmy. W końcu K. zadzwoniła i powiedziała, że mają samochód. Tylko My wiemy co wtedy czułyśmy, ten wewnętrzny spokój. Tylko, że My miałyśmy być na miejscu już za godzinę a przed dziewczynami była jeszcze jakaś co najmniej 5 godzinna podróż. Odezwałyśmy się do dziewczyn gdy już byłyśmy na miejscu. Kazały Nam jedynie znaleźć jakieś ciepłe miejsce i cierpliwie na Nich czekać. Teraz wiem dlaczego, ale wtedy Nam nie powiedziały, że dopiero ruszają w drogę. Więc snułyśmy się po poznańskim PKP to w jedną to w drugą stronę. Zakupmlowałyśmy się z Panią klozetową, pograłyśmy w kółko-krzyżyk i statki, a nawet napisałyśmy piosenkę. Jej tytuł jest nieadekwatny do treści, więc go pominę.

Ja pie***le jak mi zimno
Nie rozgrzewa nawet wino
Choć nie zostało otwarte
 życie jest gówno warte
Od podłogi marzną mi nerki
Brak mi ponetnej kelnerki
Która zaproponuje mi kawę
Lepiej zapale se trawę

Chorsus 
To jest smutna piosenka
O dwóch loserkach 
Co czekają na koleżanki
A w plecakach mają trampki 
To smutna piosenka 
O dwóch loserkach
Co czekają na PkPie
A z nosa im kapie 

Ja je**e już nie wyrabiam 
Koleżankę na siku namawiam
Bo chyba pęcherz sobie przeziebilam 
A do tego czekoladę wypilam 
Miał być Berlin
Jest obszczany kibel 
Mieli być chłopcy
Jest zboczony menel 
Miał być koncert jest czekanie
Ale mamy za to niezłe branie

Chorsus x2

Bridge
Oh K. dlaczego to zrobiłaś?
W Poznaniu okrutnie porzuciłaś...
Na koncert chcesz pojechać sama
Ta akurat, takiego wala
Milas zabrać nas na koncert The Wanted 
We cztery miałyśmy tworzyć komplet
Chcesz nas wystawić jak zwykłych pustaków
A to wszystko dla naszych chłopaków

Chorsus till ending

Taka smutna historia Naszego czekania. Godzina przyjazdu dziewczyn z godziny 22 dość łatwo przeszła w 24, a tak naprawdę wiadomość, że są w Poznaniu dostałyśmy dopiero za 15 druga. Musiały jeszcze jedynie Nas znaleźć. Świadomość, że dziewczyny poruszają się jedynie z pomocą mapy i wiedza, że Poznań jest w tej chili trochę rozkopany i może im być ciężko znaleźć drogę, nie poprawiała sytuacji. Gdy zadzwoniły, że są na miejscu, ale każda z Nas zaczęła opisywać co innego sprawiła, że trochę się wystraszyłyśmy. Dzięki Bogu ostatnim razem jak byłam w Poznaniu przez pomyłkę wyszłam z PKP drugim wyjściem i miałam nadzieję, że właśnie tam też znajdują się dziewczyny. Jak bardzo się cieszyłyśmy gdy w końcu po tylu godzinach oczekiwań zobaczyłyśmy K. i M. czekające na Nas przy samochodzie. Byłam bardzo szczęśliwa, nie tylko z powodu, że jechałam na spotkanie z chłopcami, ale również, że w końcu spotkałam Te dwie wspaniałe dziewczyny. Gdy dowiedziałyśmy się dlaczego ich podróż trwała tak długo to stwierdziłyśmy, że ich opowieść biję na głowę naszą z menelem zauroczonym w P. i jego wyznaniem co on będzie robił w nocy myśląc o jej oczach. Dziewczyny po jakimś czasie podróży w naszą stronę zorientowały się, że zgubiły przednia tablicę rejestracyjną. Jadąc dalej zauważyły przy drodze policję, więc postanowiły się zatrzymać i zapytać co mają teraz zrobić. Uczynna pani policjant powiedziała im, że wystarczy kartka za przednia szybą z napisanym nr. rejestracyjnym i przy okazji za brak owej tablicy wlepiła im mandat. Pozostawię to bez komentarza. Całą podróż umilała Nam oczywiście muzyka The Wanted. Zbliżając się do granicy wiedziałyśmy, że nie wszyscy są zatrzymywani do kontroli, ale dla potwierdzenia naszego pecha w ciągu tego wyjazdu my właśnie zostałyśmy zatrzymane. Trochę się denerwowaliśmy co do te rejestracji, lecz jak się potem okazało nie miałyśmy powodu. Gdy już przejechałyśmy granicę w dalszej części podróży pomogły Nam moje prowizoryczne wskazówki co do dalszej drogi, które doprowadziły Nas pod same lotnisko Tegel. Przez jakiś czas krążyłyśmy wkoło niego szukając niepłatnego parkingu. Po nieowocnych poszukiwaniach zdecydowałyśmy się stanąć jednak na parkingu płatnym. Gdy już dotarłyśmy na miejsce było coś koło 6 rano. Stwierdziłyśmy, że trochę się prześpimy i potem pójdziemy rozejrzeć się na lotnisku.
Koło godziny 7 opuściłyśmy samochód i parking. Pierwsze co to ruszyłyśmy w stronę łazienki. Miny kobiet widzących Nas zmywających wczorajszy makijaż, malujące się na nowo i układające fryzury były powalające. Zresztą sama im się nie dziwie bo naprawdę wyglądało to trochę dziwnie. Już nie wspomnę jak na Nas patrzały gdy zaczęłyśmy myć zęby. Po odświeżeniu się poszłyśmy szukać wyjścia, z którego być może wyjdą chłopcy. Niczego nie mogłyśmy być pewne, ponieważ nikt nie potwierdził, że to właśnie na tym lotnisku wylądują chłopcy. Niestety na lotnisku także nic nie wskazywało na to, że dobrze wybrałyśmy. Nie widziałyśmy żadnych potencjalnych fanek chłopców i na dodatek nie mogłyśmy się połączyć z żadnym z dostępnych darmowych wifi. Pomału zaczęłyśmy wątpić i rozmyślać czy nie wybrać się już w drogę pod bramę na koncert by być pewnym, że staniemy w pierwszym rzędzie. Jednak M. zdecydowała, że połączy się z
internetem i sprawdzić Twittera, co okazało się potem znakomitym pomysłem. Po chwili M. znalazła zdjęcia chłopców z lotniska i dowiedziała się, że to właśnie na Tegel wylądują. Radość jaką poczułyśmy, że za jakąś godzinę naprawdę ich spotkamy jest po prostu nie do opisania. Jak tylko M. dostała informację, że jesteśmy na dobrym lotnisku pojawiły się inne fanki. Zeszłyśmy jeszcze tylko szybko do samochodu, ponieważ M. miała przyszykowane dla chłopców niesamowite prezenty. No i jeszcze prezent ode mnie i P. dla wszystkich chłopców - polska wódka. Wróciłyśmy jak najszybciej się dało pod wyjście nr 5. Fanek w tym czasie trochę przybyło. My stałyśmy z prezentami i dużą polską flagą w rękach, co przykuło uwagę reporterów i zaczęłyśmy pozować do zdjęć. Miałyśmy małe ćwiczenie przed pozowaniem z chłopcami, a flesze na prawdę błyskały z każdej strony.


Czekanie się dłużyło. Tak naprawdę miałam wrażenie, że ten czas pod drzwiami trwał dłużej niż cała ta podróż. Inteligentnie podzieliłyśmy się rolami, ja stałam przy drzwiach z przyszykowanym aparatem i miałam wołać dziewczyny, jeżeli zauważę chłopców, zaś One stały przy szklanych drzwiach przez, które po jakimś czasie można było zobaczyć w oddali zarysy postaci chłopców. Jak później dostrzegłam przy tej szybie stały jedynie One. Nagle kontem oka zauważyłam, że dziewczyny zaczęły się szeroko uśmiechać i machać do kogoś po drugiej stronie. Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłam tam nikogo innego jak Toma. Stał tak bardzo blisko i też się szeroko do Nich uśmiechał. Wtedy ja jak najszybciej do Nich doskoczyłam krzycząc: "Dziewczyny flaga! Flaga!" W tej chwili wszystkie cztery zaczęłyśmy machać do Niego polską flagą. Gdy tylko to zobaczył bardzo się ucieszył a jego zdziwienie, że ktoś z Polski przyjechał na lotnisko do Berlina było jeszcze większe niż moje, że właśnie go widzę za tą szybą. To spotkanie dało Nam jeszcze większego kopa do działania. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce, które było niesamowite ponieważ byłam pierwszą osoba widzianą przez tych którzy właśnie wychodzili. Obok mnie stanęła P. z przygotowaną do nagrywania kamerą. Kawałek od Nas stała K., a co do M. to nie mam zielonego pojęcia gdzie ona była. Stałyśmy tam i czekałyśmy... Aż nagle po otworzeniu się drzwi w oddali zobaczyłam Jaya...


Z wrażenia zadrżała mi ręka. Za nim szli kolejno Tom, Max i Siva. Brakowało Nathana, co szczerze mówiąc zauważyłyśmy dopiero po wszystkim.


Obiecałyśmy sobie, że będziemy się trzymać wszystkie razem co niestety potem okazało się nie możliwe. Ja, P. i K. szłyśmy razem za chłopcami, zaś M. była z przodu i jedyne co musiała powiedzieć, żeby zwrócić na siebie uwagę Jaya to to, że jest z Polski. Po tych słowach Jay zatrzymał się i wpatrują się w M. czekał na to co jeszcze chciałaby mu powiedzieć przez co spowodowali mały korek w wyjściu z lotniska. M. chciała wręczyć mu prezent lecz ten zabrał z jej ramienia aż 4. W tym samym czasie K. zaczęła krzyczeć do Sivy po polsku: jak się masz? Po pierwszym razie jedynie zszokowany zaczął się śmiać, jednak za drugim razem po pytaniu: "Siva, jak się masz? Come to Poland!" odpowiedział po polsku "Dobrze". Usłyszeć z jego ust polskie słowa, ah... 


Sekundę po tym M. robiła właśnie sobie zdjęcie z Jayem i dostała od Niego buziaka a ja robiłam zdjęcie K. jak dostaje przytulaska od Sivy.


 Zaraz po tym jak M. odeszła od Jaya podeszła do Niego P. wręczając Mu specjalny prezent a ten szeroko się uśmiechną, uściskał ją i powiedział, że jest wdzięczny, że ją poznał. Na szczęście zauważyłam to i P. ma piękną fotkę z Jayem.


Zaraz po tym zorientowałyśmy się, że obok mnie i P. stoi Siva, więc P. zaczęła z Nim krótką rozmowę a ja poprosiłam go o zdjęcie. Muszę dodać, że rozmawiał z nią jak by się znali od lat. Oni wszyscy zresztą potraktowali nas jak starych, dobrych przyjaciół.


Po chwili M. się zauważyła, że trzyma jeszcze w ręku jeden prezent. Był to prezent dla Maxa, więc podbiegła do drzwi wana, gdzie siedzieli już Jay, Max i Tom. Gdy Tom ją zauważył szeroko się uśmiechnął a Ona poprosiła go, żeby przekazał ten prezent Maxowi. Po chwili została odepchnięta przez Big Keva. My w trójkę stałyśmy z polską flagą z tyłu wana i patrzałyśmy na chłopców przez bagażnik. W pewnym momencie K. podeszła do chłopców i wrzucając im do bagażnika flagę zaprosiła ich do Polski.


Jay w odpowiedzi zapewnił Nas kolejny raz, że bardzo chce do Nas przyjechać, a Max założył na głowę czapkę, którą dostał przed sekundą od M. z napisem "I ♥ Poland".


M. niestety tego nie widziała ponieważ nie zdążyła do Nas podejść a bagażnik już był zamknięty. Gdy tylko była już z Nami wszystko jej opowiedziałyśmy i w tej chwili bagażnik znów był otworzony. Stałyśmy tam we cztery i się na Nich patrzałyśmy a Oni na Nas. Max machał do Nas i mówił, że też Nas kocha. M. zaczęła dziękować Maxowi za to, że założył czapkę i powiedziała, że to bardzo dla Nas ważne i wtedy On zrobił to znowu. Pożegnaliśmy ich słowami "See you at the concert" a Max odpowiedział Nam "See you there"...
Gdy bagażnik znów się zamknął w niedowierzaniu, że to naprawdę się stało  wróciłyśmy się na lotnisko gdzie zostały wszystkie Nasze rzeczy. Siadłyśmy na podłodze i zaczęłyśmy oglądać filmik by upewnić się, że to wszystko jest prawdą. Wszyscy przechodzący dziwnie się na Nas patrzeli. Gdy nagranie się skończyło ja i P. postanowiłyśmy do kogoś zadzwonić by podzielić się emocjami. Szczerze mówiąc obie tak szybko mówiłyśmy, że nikt Nas nie zrozumiał, więc rozmowa skończyła się stwierdzeniem; "Opowiem Ci jak wrócę do domu". Gdy się odwróciłam zauważyłam, że K. i M. rozmawiają z jakąś kobietą po polsku. Pomyślałam sobie: "ale jak? przecież My chyba jesteśmy w Berlinie". Powiedziała Nam, że pochodzi z Polski, ale od jakiegoś czasu mieszka w Niemczech co sprawiało, że może być dobrym punktem informacyjnym. W tym momencie przypomniało mi się jak tatuażysta P. powiedział Nam, że po centrum Berlina można jeździć jedynie z pewna naklejką, której My nie miałyśmy. A tak apropo tatuażysty, P. zrobiła sobie u niego parę lat temu pewien tatuaż na ramieniu i gdy zaczęłyśmy się interesować chłopcami byłyśmy w szoku. A oto i ten tatuaż:

Wracając do sprawy z naklejką, bałyśmy się, że bez niej będziemy musiały niezły kawał iść na piechotę. Na szczęście ta pani wytłumaczyła Nam, że nie mamy się czego obawiać i możemy spokojnie podjechać pod same miejsce koncertu. Pomyślałam, że dobrze też będzie zapytać się jej gdzie mamy zapłacić za parking. Podziękowałyśmy jej za wszystko i szybko pomaszerowałyśmy na dół na parking będąc w wielkim szoku jakie miałyśmy szczęście, że ją tam spotkałyśmy. Dzięki informacją jakie posiadałyśmy szybko wydostałyśmy się z parkingu i ruszyłyśmy w dalszą drogę.
Poruszałyśmy się po Berlinie tylko dzięki mapie i chciałam powiedzieć, że wcale Nam tak długo nie zajęło dojechanie na miejsce. Od dojazdu do Berlina towarzyszyło Nam jakieś niesamowite szczęście. Najpierw wybrałyśmy odpowiednie lotnisko, poznałyśmy chłopców i zwróciłyśmy ich uwagę na siebie, potem ta kobieta, pominę kwotę za parking, no i dość szybkie dotarcie na miejsce. Zaparkowałyśmy troszkę dalej i miałyśmy jeszcze przed sobą mały spacerek na miejsce, ale to Nam wcale nie przeszkadzało. Cały czas szłyśmy z uśmiechami na buzi i wręcz podskakiwałyśmy. Zrobiłyśmy sobie parę świetnych fotek, wzięłyśmy na pamiątkę kasztany z Berlina... Ogólnie spacer był bardzo miły. Cały czas wymachiwałyśmy polska flagą.
Nawet usłyszałyśmy od jednego pana : "Polska język bardzo trudna". Jednak po paru krzywych spojrzeniach starszych ludzi postanowiłyśmy ją schować. Szłyśmy sobie naprawdę powoli robiąc dużą ilość zdjęć i przystając co chwilę gdy któraś z Nas przypomniała sobie coś ze spotkania z chłopcami. Po jakimś czasie zauważyłyśmy telebim a na nim, że przy barierkach stoi już trochę osób. Stwierdziłyśmy, że koniec z fotkami i przyśpieszyłyśmy kroku. Gdy byłyśmy jakieś 100 metrów od barierek nagle usłyszałyśmy "We own the night". Nie wiedziałyśmy co się dzieje, czy po prostu puścili ich piosenkę na znak, że będą później występować czy co. Biegnąc najpierw zauważyłam na scenie perkusję z charakterystycznymi ustami a zaraz potem chłopców.


Nawet sobie nie wyobrażacie w jakim ja byłam szoku, że po tym długim, wolnym spacerze udało Nam się dotrzeć dokładnie na soundcheck The Wanted. Jak tylko dobiegłyśmy do barierek zaczęłyśmy wymachiwać polska flagą. Musieli Nas pamiętać, przecież jakąś godzinę temu jedna z takich flag wylądowała w ich bagażniku. Nasze starania zostały zauważone i bardzo wyraźnie było widać, że chłopcy Nas widzą, a Jay to nawet przesłał Nam buziaka. Słodziak...
Po szaleństwach na próbie zorientowałyśmy się, że źle stoimy i musimy przenieść się do miejsca gdzie będą otwierane bramki by stać pod samą sceną. Na początku stałyśmy kawałek od bramy ale z biegiem czasu przesuwałyśmy się, do takiego wręcz stopnia, że przed samym otwarciem ja stałam już w luce, którą mogłam się już w tamtym momencie przecisnąć pod scenę. W przygotowaniu do biegu posiliłyśmy się paroma ciastkami, które były jedynym Naszym posiłkiem tego dnia. Gdy tylko ochroniarze otworzyli bramki wystartowałyśmy i znalazłyśmy się w pierwszym rzędzie. Jednak po chwili zauważyłyśmy, że wszyscy są wypraszani, ale My korzystając z wiedzy, że tam wszyscy mówili jedynie po niemiecku zaczęłyśmy mówić po angielsku, że My nic nie rozumiemy i proszę Nam to wytłumaczyć po angielsku. Okazało się, że po prostu ochroniarze sprawdzali torebki czy nic nikt nie wnosi, więc jeden z ochroniarzy jedynie popatrzał na Nas, zobaczył, że My nic ze sobą nie mamy i zostałyśmy tak jak stałyśmy przy barierce. Po raz kolejny tego dnia szczęście Nam dopisywało.

Było coś koło godziny 15:00, do koncertu jeszcze godzina a My już byłyśmy nieźle zmarznięte. A co dopiero stać do 21:40, czyli do koncertu chłopców. Wszystkie miałyśmy nadzieję, że jak tylko koncert się zacznie to się rozgrzejemy i czas szybko zleci. Powiem tak, byłam załamana. Całość zaczynała się karaoke. Może ze dwie lub trzy osoby nas rozruszały, ale na pewno nie na tyle, żeby zrobiło Nam się cieplej. Zaraz po karaoke wystąpił zespół Y-Titty, który zdobył popularność w Niemczech dzięki You Tube. Zresztą obejrzyjcie sobie filmik pod tym linkiem i mój komentarz będzie zbędny...


Powiem tylko tyle, nadal było Nam zimno a czas zamiast lecieć szybciej jak to bywa przy muzyce to wręcz się dłużył. Między występami prowadzący rozdawali małe, zielone plakietki z napisem joiz. Nie rozumiałyśmy tylko dlaczego wszyscy tak się na nie rzucali jakby rozdawali miliony. Po jakimś czasie postanowiłam, że też wyciągnę rękę, a będzie na pamiątkę. Dostałam ich tyle, że spokojnie mogłam się podzielić z dziewczynami i jeszcze mi zostało. Zaraz po tym "zespole" występowali Laserkraft 3D. To nie jest raczej typ muzyki jakiej słucham, ale za względu na to, że robiło się ciemno i coraz zimniej trochę się do tego pogibałam, podobnie jak oni na scenie. Muszę przyznać, że byłam przygotowana na jakiś show z laserami. Jak to mówią gaci nie urwało, ale źle też nie było. Dostałyśmy nawet w prezencie okulary 3D, kolejna pamiątka. Tutaj możecie obejrzeć koncert.


Następny w kolejce był Bastian Baker. Już w trakcie przygotowań sceny do koncertu miałam wrażenie, że to będzie mi się podobało. Nawet nie wiecie jak teraz bardzo żałuje, że nie poczytałam na jego temat przed wyjazdem. Jego występ był po prostu niesamowity! Wszystkie cztery co chwile na siebie zerkałyśmy w niedowierzaniu co się właśnie dzieje. Byłyśmy wręcz w szoku po tym co wcześniej widziałyśmy na tej scenie, że aż tak bardzo Nam się podoba. Muszę to powiedzieć: Bastian, you stole me heart! Zresztą tak niesamowicie się bawiłyśmy, że nawet On to widział. Co chwilę na Nas zerkał, co zresztą widać na nagraniu. Każde spojrzenie w jego lewą stronę było kierowane do Nas, a gitarzysta, który stał przed Nami, czyli Joris Amann był cały Nasz. Po powrocie do domu pamiętałam parę piosenek Bastiana mimo, że słyszałam je na koncercie po raz pierwszy. Musze przyznać, że zdobył on parę serc z Polski. Gorąco zachęcam do obejrzenia całego koncertu. Jego teledyski są świetne, ale nie oddają tego jaki On jest niesamowity na żywo. Życzę miłego oglądania...



Parę razy widać Nas jak się świetnie bawimy, lecz tak wyraźnie widać Nas w 32:40 minucie.Trzeba przyznać, że byłyśmy jednymi z gwiazd tego wieczora.


No ale zbliżał się najważniejszy punkt tamtego wieczoru i mimo, że każda z Nas była bliska zrezygnowania z powodu przejmującego zimna, dotrwałyśmy. Jak tylko Bastian skończył swój występ zaczęłyśmy przywiązywać flagę, dzięki której teraz gdy oglądam filmiki z koncertu łatwo mi jest Nas zlokalizować. Byłyśmy niewyobrażalnie szczęśliwe. Radość ta tak od Nas biła, że wszystkie kamery były znów skierowane na Nas. W końcu zespół zaczął grac intro i w tym momencie nie wiedziałam co ma ze sobą zrobić. Ja naprawdę stałam w pierwszym rzędzie na koncercie The Wanted a rano spotkałam ich na lotnisku i byłam na ich soundchecku. Gdy tylko ich zobaczyłam zaczęłam jak szalona machać do Sivy by mu przypomnieć, że dziś rano to m.in. ze mną robił sobie zdjęcie. Niestety zostało to doskonale uwiecznione przez kamerzystę i milion osób to widziało... Chłopcy od razu Nas zauważyli, Max do Nas pomachał.
Najpierw na przeciw Nas stał Nathan i zaraz obok niego Siva, który tez od razu Nas dostrzegł. Wydawało Nam się, że Nath nie zwraca na Nas uwagi, lecz teraz gdy oglądam nagrania to doskonale widać jak na Nas zerkał. Po połowie piosenki chłopcy zamienili się miejscami  teraz na przeciw nas stali Jay i Tom. Jay po chwili Nas zauważył i wskazując na Nas krzyknął: "POLAND!" tak głośno, że bardzo dobrze go słyszałyśmy. Od tego momentu bardzo często śpiewał skierowany w Naszą stronę i puszczał Nam buziaki. W pewnym momencie obrysował Nas rękoma w kształt serca i przesłał Nam buziaka, co pamiętam tak dokładnie jak by stało się przed sekundą. Oczywiście wszyscy chłopcy zwracali na Nas uwagę bardzo często. Po jakimś czasie trochę zdenerwowana już brakiem konkretnego spojrzenia Nathana w Naszym kierunku zaczęłam się w Niego wpatrywać i dzięki temu on również zatrzymał na mnie wzrok będąc troszkę w szoku widząc to co robię. Ale hitem dnia było to jak Nathan wybierał dziewczyny do Heart Vacancy i jedną z nich została K. Była Ona HVGirl Maxa i mogła mu w końcu powiedzieć jaką długą i z przebojami mamy za sobą drogę. Był w dużym szoku gdy usłyszał ile godzin musiałyśmy jechać. Niestety nie jestem w stanie teraz zlokalizować w czasie wszystkich spojrzeń, buziaków i innych znaków od chłopców, więc najpierw zapraszam do obejrzenia całego koncertu, a następnie razem z nagraniami poszczególnych piosenek opiszę Wam co się działo... Napisze tylko, że po raz pierwszy widać Nas cztery w 3:32 minucie a już kolejne razy myślę, że sami dobrze zauważycie. Pierwszą część z koncertu możecie obejrzeć tutaj.

Doskonała fotka :)
Moment kiedy Nathan wybrał Kasię na scenę
Ponieważ w tych filmikach dobrej jakości brakuje The Killers Medley mam dla Was te nagranie.



Siva z polską flaga w tle...
Teraz po przeżyciu tego jeszcze raz mogę z Wami przypomnieć sobie co działo się na poszczególnych piosenkach z filmikami z Naszego pobliża. Tylko, że od razu ostrzegam przed okrzykami i piskami. 
Zacznijmy więc od początku i od piosenki All Time Low. Dziewczyna, którą dzieliły od Nas jakieś dwie lub trzy osoby nagrywała prawie cały koncert, dzięki temu możecie zobaczyć jak Jay Nas zauważył. zalecam na samym początku sciszyć głośniki i podkręcić trochę głośność dopiero w 58 sekundzie, ale tylko troszkę. Już w 1:08 widać jak Siva Nas zobaczył i podszedł w Naszą stronę. No a zaraz po 2 minucie widać jak Nathan patrzy w Naszą stronę a ja głupia wcale tego nie widziałam.W 2:40 chłopcy zamieniają się miejscami, więc znów dla Waszego bezpieczeństwa sciszcie głos a już od 2:48 Jay jest cały Nasz.


Następne było Lose My Mind, które sama również nagrałam. W 53 sekundzie Siva odpowiada Nam na nasze wołania i zerka jeszcze w Naszą stronę parę razy później.


Ze względu, że porwała mnie zabawa i zaczęłam skakać nie mam nagranej całej tej piosenki, więc mam dla was też filmik od tej dziewczyny. Oczywiście znów ostrzegam przed piskami, słuchajcie od 15 sekundy.


Trzecią piosenką była Lighting i to nagranie jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ mój kochany Maksiurski stanął z naszej strony i bardzo dosadnie pokazał nam, że Nas widzi. Najpierw w 8 sekundzie powtórzył gest P., następnie od 15 sekundy patrzał na mnie i potem na mnie wskazał (ahh... rozpływam się jak widzę te jego spojrzenie) a na koniec w 22 sekundzie przesłał M. serduszko. Potem jeszcze często patrzał w Naszą stronę. K. okazał miłość do polskich fanek podczas HV, więc żadna z Nas nie została przez niego pominięta. No i jak tu go nie kochać, no jak? Zresztą jak tu nie kochać ich wszystkich.


No i oczywiście jeszcze cała piosenka, gdzie także widać jak Max zwraca na Nas uwagę... Zabawnym momentem jest również jak w 51 sekundzie Jay przybiegł, żeby stanąć z naszej strony a Nathan kazał mu iść gdzie indziej.


Następne było Walks Like Rihana, na której Jay stał kolo Nas. W 50 sekundzie Jay poświęca chwile P. wskazując na nią bardzo dosadnie a po chwili schodzi do nas trochę bliżej. Polecam słuchać dopiero od 26 sekundy.


Nadszedł czas na Heart Vacancy i to, że Nathan wybrał jedną z Nas było doskonałym ukoronowaniem Naszego starania by Polska została zauważona. A tak to wyglądało z Naszego punktu patrzenia... (Przepraszam za krzyki, ale chyba rozumiecie jakie emocje Nami targały)


Nawet sobie nie wyobrażacie co wszystkie wtedy czułyśmy. Po HV przyszedł czas na The Killers Medley, który nagrała P. Tym razem też przepraszam za krzyki, ale chłopcy grający na instrumentach chyba u wszystkich wzbudzają wielkie emocje...


Kolejna piosenką było Show Me Love. Tutaj od 44 sekundy słychać jak jakieś dziewczyny wołają Sivę, tymczasem P. zaczęła wołać Jaya co on usłyszał i w 48 sekundzie widać jak pokazuje na Sive bo myśli, że najpierw wołała Sivę a potem zaczęła wołać jego. No i jeszcze ten jego gest w 1:35 minucie. Gdy Jay i Siva w 2:14 minucie zaczęli machać rękami nie wiem jak to możliwe ale miałam wrażenie, że wszyscy znikli i tylko My i Oni tam jesteśmy... To było magiczne.


Nadszedł czas na Chasing The Sun z ciekawą zapowiedzią Sivy. Nathan stał przed Nami i naprawdę dawałyśmy z siebie wszystko, żeby Nas zauważył. Nasze podrygi z flagą odniosły zdecydowany sukces w 1:54 minucie pierwszego filmiku, a jak widać w drugim filmiku Nathan nawet zszedł do Nas na dół.



Następna piosenka była dla nas bardzo ważna, była to Gold Forever. Dla mnie to właśnie ona opisywała najlepiej to co właśnie się działo i wszystko to co przeżyłam tego dnia. W 39 sekundzie widać jak Jay posyła w Naszą stronę jednego z wielu buziaków tego wieczora, zaś od 2:26 Tom poświęcił na chwilę Nam swoją uwagę.


Następną piosenką, do której wywijałyśmy razem z Tomem była I Found You. (Słuchajcie od 16 sekundy) Max od czasu do czasu przyglądał się tym naszym tańcom. 


Gdy usłyszałam co będzie następne zrobiło mi się trochę smutno bo wiedziałam, że chłopcy wykonują Glad You Came na koniec koncertu... Na początku Nathan trochę potańczył z Nami, ale mnie najbardziej rozśmieszyło gdy jakoś po 2:15 Tom zaczął klaskać i My się na niego patrzałyśmy zaś Max rozglądał się po publiczności i gdy trafił na Nas z zaciekawieniem popatrzał na Toma (2:20) co on takiego robi, że się w niego tak wpatrujemy. No i Nasza gwiazda P. na końcu transmisji z tej piosenki...


Niestety koncert się kończył i mogłyśmy usłyszeć już tylko jedna piosenkę - We Own The Night. Teraz możemy powiedzieć szczerze, że ta noc należała do nas i nie tylko noc, ale cały dzień. Gdy Nathan mówił na początku, że wrócą do Berlina w przyszłym roku z trasą koncertową pomyślałam sobie, że to i tak nic mi nie daję, bo na pewno nie przyjadę na ten koncert, ale teraz już wiem, że moje losy potoczą się inaczej... Doskonałym uwiecznieniem wieczoru były spadające na Nas konfetti i Max bijący Nam brawo.


Gdy koncert się skończył w niedowierzaniu bardzo powoli wróciłyśmy do auta. Nasze tempo było spowodowane okropnym bólem nóg i tym, że przemarzłyśmy do szpiku kości. Wtedy naprawdę zrozumiałyśmy co te powiedzenie oznacza. Niestety razem z końcem koncertu skończyło się również Nasze szczęście. Gdy dotarłyśmy do samochodu zamek elektryczny się zbuntował i przetrzymał Nas zmarznięte na dworzu jeszcze przez jakieś 10 minut. Nasz powrót do domu trwał o wiele dłużej niż przyjazd. Ze zmęczenia krążyłyśmy po Berlinie parę godzin z przerwami na sen. Koło godziny 7 byłyśmy już w Polsce a gdy dotarłyśmy do Poznania gdzie ja i P. musiałyśmy wysiąść nie mogłyśmy się rozstać. W oczach stanęły mi łzy bo przecież przeżyłam z tymi dziewczynami jedne z najpiękniejszych chwil mojego życia, które będę wspominała aż do śmierci. Miałam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Później się okazało, że w czasie gdy się żegnałyśmy odjechał pociąg do naszej miejscowości. Gdy już razem z P. jechałyśmy na podłodze pociągu do domu odezwałam się do dziewczyn. Dostałam od Nich najbardziej szokująca odpowiedź jaką mogłam dostać. Okazało się, że niestety z powodu zmęczenia miały wypadek, ale na szczęście nic im się nie stało, czego nie można powiedzieć o samochodzie.
To z czego najbardziej się ciesze to to, że utrzymałyśmy kontakt. W poniedziałek podczas jednej z naszych rozmów napisałam również do Sivy na TT, że nigdy nie zapomni polskich fanek z Berlina dodając Nasze zdjęcie z lotniska. To co się potem stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania, Siva zaczął mnie obserwować. Wszystkie emocje wróciły na nowo. Jednak chłopcy postarali się jeszcze bardziej, żebyśmy tak szybko nie wróciły na ziemie. Półtorej tygodnia po koncercie przeglądając internet zauważyłam nowy wpis chłopców: Tom showing some love.. i te oto zdjęcie:


Nawet nie wiecie co wtedy poczułam... Przecież to koszulka od M., którą dostała właśnie w Berlinie! Na dodatek te zdjęcie ukazało się na ich wszystkich oficjalnych kontach. A My nawet ich o to nie prosiłyśmy, sami o Nas pomyśleli i to po 11 dniach. 
Na drugi dzień pojawiła się ta fotka:


Siva w czapce dla Jaya! To było nie do ogarnięcia. Czyżby Oni wspominali po tak długim czasie te polskie fanki z Berlina i prezenty jakie od Nich dostali? 
Gdy wracałyśmy z koncertu oczywiście słuchałyśmy płyt chłopców i gdy usłyszałyśmy Jaya śpiewającego: "This is not gonna last forever. It's a time where you must hold on." wszystkie pomyślałyśmy to samo. A co jest najlepsze? Teraz jedziemy całą czwórką znów do Berlina, 12 lutego 2014 roku. Jedziemy na koncert i wszystkie mamy M&G. Jay miał rację! Szykujemy dla Nich wiele niespodzianek o czym napisała im K. na TT i nie uwierzycie ale odpisali jej: "see ya there"!



Zapraszam również serdecznie na blogi moich wspaniałych towarzyszek tej wyprawy:
K. - teamtwforever.blogspot.com
M. - jay-mcguiness-poland.blogspot.com

Pozostałe fotki:

Lotnisko







Soundcheck









































Koncert






















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz